Articles

Hare Kryszna, poznałam Raju Babę!

xxDSC_1005Wstał nowy, piękny dzień, a wraz z nim wstąpiły we mnie na powrót siły witalne. Kryzys minął, w końcu wyspana zapakowałam do małego plecaczka kupione poprzedniego wieczoru banany, wodę oraz aparat i poszłam nad Ganges. Przeszłam kilka kolejnych ghatów (kamienne schody nad Gangesem) i na jednym z nich usiadłam. Jedząc bananowe śniadanie rozmyślałam co będzie dalej. Północną część wyprawy miałam spędzać w towarzystwie tubylca. Tuż przed wyjazdem okazało się, że muszę jechać sama. Sami przyznacie, że planowanie podróży zupełnie solo nieco różni się od tego jeśli wiemy, że mamy wsparcie w człowieku, który jest „stamtąd”. Patrząc na świętą rzekę rozmyślałam sobie o nadchodzącym tygodniu. W pewnym momencie usiadł obok mnie zjawiskowy sadhu, taki niczym z obrazka. Siwe, długie włosy, pokaźna broda i wąsy, ubrany w pomarańczowe szaty. „Do you speak Hindu?” – zapytał. „No to sobie pogadaliśmy…” – pomyślałam. Jak się później okazało Raju Baba (tak się przedstawił) świetnie mówił po angielsku. Był nauczycielem jogi we Włoszech i Niemczech. W Waranasi często uczył cudzoziemców. Już po kilku minutach rozmowy mieliśmy oboje wrażenie, że znamy się od lat. Z każdą następną godziną utwierdzaliśmy się tylko w przekonaniu, że nasze spotkanie nie było przypadkowe, że tak miało być. Wyczuwalna była między nami bardzo dobra energia.

Brahmaputra Express do Waranasi

Powiem szczere, że gdyby nie pewien splot wydarzeń (może tak miało być i nazywa się to „przeznaczeniem”?) nie byłabym zachwycona Waranasi.

Waranasi. widok na Dashashwamedh Gath od strony Gangesu. Indie 2015 © Magdalena Brzezińska

Waranasi. widok na Dashashwamedh Gath od strony Gangesu. Indie 2015 © Magdalena Brzezińska

Wiem, wiem, Waranasi (Benares) –  miasto Śiwy, miejsce kultu religijnego, cel podróży wielu globtroterów, słynna rzeka Ganges, ghaty, czyli kamienne schody prowadzące do tej rzeki, duchowa stolica Indii, niezwykła historia miasta (poczatki datuje się na IX w p.n.e. – Mark Twain napisał: „Benares jest starszy niż historia, starszy niż tradycja, starszy nawet niż legenda i wygląda dwa razy starzej niż wszystkie one razem wzięte.”). Wszystko to prawda. Słysząc te opinie bardzo pragnęłam w końcu tu przyjechać. Jednak… dla mnie zbyt tłoczno, za dużo hałasu, zbyt wielu turystów z całego świata. Spacerując wzdłuż rzeki co chwila padały pytania czy nie chcę wypożyczyć łodzi, czy nie chciałabym czegoś kupić itp. Ta wszechobecna tu komercja jakoś mi nie pasuje, stąd odpowiadając na pytanie o to „naj” miejsce w Indiach, Waranasi nie pojawia się na mojej liście. Ale, ale… Indie dla mnie to przede wszystkim ludzie. A ja do ludzi spotykanych na szlaku mam wyjątkowe szczęście. Tym razem też tak było. Zacznijmy opowieść od początku.