Królestwo za… choćby jeszcze jeden weekend w życiu z lankijskim jedzeniem! Kuchnia rodem ze Sri Lanki śni mi się po nocach od 4 lat. Nigdy wcześniej i nigdy później już nie kosztowałam takich pyszności jak podczas tej podróży. Raj dla smakoszy. Bogactwo dań i smaków zapewne wyspa ta zawdzięcza wpływom obcych krajów jeszcze z czasów epoki kolonialnej. Tutejszą tradycję kulinarną wzbogacili Portugalczycy, Holendrzy, Tamilowie, napływowi muzułmanie i w pewnym stopniu Brytyjczycy.
Potrawą narodową jest oczywiście ryż z curry w przeróżnych wariantach, zarówno mięsnych jak i warzywnych. Tradycyjna kuchnia lankijska jest niezwykle pikantna, prawdziwe piekło w gębie! Ognistość potrawom nadaje malutka papryczka chili. Bardzo popularnym dodatkiem jest rodzaj pikli zwanych „sambole”. One to potęgują pikanterię serwowanych dań. W hotelach zazwyczaj podawane są nieco łagodniejsze wersje, przystosowane do europejskich żołądków. Często są jednak i tam kąciki z kuchnią tradycyjną, a pikantność potraw jest oznaczana ilością papryczek narysowanych na kartce informacyjnej. W tym momencie przed oczami staje mi poznany na Sri Lance kolega Sławek, który bohatersko jadł takie piekielne danie dosłownie płacząc. Na moje i mojej przyjaciółki Ewy prośby, by porzucił ten ogień piekielny i zjadł coś mniej palącego przełyk, odparł, że nie może nic zostawić na talerzu, bo tak wychowali go rodzice :D. Dzielny facet!

Pozdrowienia od szefa kuchni hotelu Heritance Ahungala, Sri Lanka, 2009, fot. © Magdalena Brzezińska
W kuchni lankijskiej nie może zabraknąć też ryb i owoców morza. Szczególnie na wybrzeżu wybór świeżo złowionych ryb jest ogromny: makrela hiszpańska, seriola, tuńczyk bonito, śledź, jaskółka morska, rekin, cefal, co tylko dusza zapragnie! Do tego kraby, mątwy, homary… i wielkie, soczyste krewetki tygrysie… ech…!
Podstawą w kuchni rodem ze Sri Lanki są przyprawy. To one zwabiły na wyspę kolonizatorów. Podobno najlepszy cynamon na świecie pochodzi właśnie z Cejlonu. Ja osobiście nie jestem amatorką tej przyprawy, ale w mieszankach takich jak np. masala (*) nie przeszkadza mi w ogóle. No i trudno wyobrazić sobie można nasz toruński piernik bez cynamonu.

Lankijczyk ściągający korę z cynamonowca, Manduganga Lake, Sri Lanka, 2009, fot. © Magdalena Brzezińska
Oprócz cynamonu Sri Lanka słynie z wanilii, gałki muszkatołowej, goździków, kardamonu oraz czarnego pieprzu. Te i inne przyprawy uprawiane są w specjalnych ogrodach, które można zwiedzić.
Desery serwowane w tej kuchni są lekkie, mało tu ciast, ale za to mnogość puddingów, pianek, legumin, czy takich deserów jak kiribati – ryż gotowany na mleku. W życiu nie jadłam lepszego puddingu czekoladowego jak w Kandy! Mój Boże… ten zapach czekolady! Niebo w gębie! Nic dziwnego, bo na wyspa ta znana jest też z uprawy kakaowca.
Desery to też wszelkiego rodzaju egzotyczne owoce, sałatki owocowe i koktajle. Niekwestionowanym królem jest ananas. Pycha! Moja przyjaciółka pewnie upierałaby się przy pierwszym miejscu dla papai. Trudno też nie wspomnieć o mango, awokado, czy bananach.
Ciekawym owocem jest dżakfrut (jackfruit). Jest to największy rosnący na drzewie owoc na świecie, osiąga do 90 cm długości i 30 kg wagi. Je się go na surowo lub podaje do curry.
Nie może tu zabraknąć kilku słów o durianie. Durian do owalny owoc o wadze do 4 kg, pokryty grubą skórką z kolcami. Nazwa owocu pochodzi od malajskiego słowa duri oznaczającego kolec. Jest to najniebezpieczniejszy owoc świata, ponieważ spadający kolczasty kolos może zranić lub nawet zabić. Owe niebezpieczeństwo czyha też w niesamowitym zapachu. No dobra, nazywajmy rzeczy po imieniu – smrodzie, który porównać można do gnijącego mięsa lub zatkanego ujścia ścieków. Dlatego w pewnych miejscach (w hotelach, restauracjach, sklepach) spotyka się tabliczki z przekreślonym durianem i napisem „no durian”. Mówi się, że owoc ten ma zapach piekła, ale smak nieba. Szczerze? Dla mnie był mdły i czułam dyskomfort jeszcze pół dnia po zjedzeniu. Bleee… Ale to moje subiektywne wrażenia ( jak cały ten blog 🙂 ).
I na koniec kilka słów o kokosie. Znalazłam opinie, ze Sri Lanka jest ojczyzną palmy kokosowej. Rzeczywiście rosną one wszędzie i są wykorzystywane w najróżniejszy sposób. Z owoców uzyskuje się wodę kokosową – orzeźwiający, bogaty w minerały napój (osobiście nie zachwycam się) – a po wyciśnięciu wiórków pozostaje mleko kokosowe. Jest ono dodawane do wszelkiego rodzaju sosów i zup. Świetnie łagodzi pikantność potraw.
Ponadto specjalnie przygotowani zbieracze (technikę wspinania na drzewa mają opanowaną do perfekcji) pozyskują sok z nadcinanych kwiatostanów palm kokosowych, który służy do produkcji rodzimego wysokoprocentowego (40% – 80%) alkoholu, araku.

Lankijczyk przeciętnie w kilka sekund wdrapuje się na szczyt palmy, Ahungala, Sri Lanka, 2009, fot. © Magdalena Brzezińska
Od 4 lat stoi u mnie w barku rozpoczęta butelka araku i nie ma chętnych do jej wypicia. Dlaczego? Pachnie on jak samogon. Natomiast na Sri Lance jakoś „sam wchodził” bez najmniejszych oporów 😉 Już po nie jednej podróży stwierdziłam, że te same drinki serwowane w rodzimych okolicznościach przyrody smakują jakoś lepiej. Też tak macie? Arak i słynne lankijskie piwo Lion można było kupować w sklepie za tzw. kratami. Najlepiej po zachodzie słońca. Jakoś kojarzyło mi się to z meliną za czasów PRL-u 🙂
Mam nadzieję, że po takiej porcji pyszności jesteście już wystarczająco głodni, by pokusić się o ugotowanie czegoś lankijskiego, może np. z Pascalem Brodnickim? http://smakujswiat.tvn.pl/odcinki-online/odcinek-2-sezon-3,18553,0.html W odcinku tym mowa jest też o herbacie, o której pisałam w poprzednim wpisie (2013-09-17). Tak więc smacznego!
(*) masala – mieszanka przypraw, a w skład której najczęściej wchodzą: kmin rzymski, kolendra, czarny pieprz, kardamon, liść laurowy, goździki, cynamon, chili, gałka muszkatołowa
Ty masz arak, ja mam arak… W przyszle lato robimy arakowa impreze 🙂
Trzymam za słowo, ale żeby to wypić musi być niezła impreza 😀
Slina cieknie, gdy to się czyta…Spełniłaś moje życzenie. Mozemy podyskutować o wyższosci papaji nad ananasem. Ja jestem za papają..
Dla Ciebie wszystko! :* Ananas – zdecydowanie 😀
Przypomniał mi się kawał a propos-> Faceci przy pracach domowych są jak ananas: a na nas nie liczcie. 😀
Uwielbiamy Sri Lankę, w „naszej” wiosce – Waskaduwa czujemy się lepiej niż gdziekolwiek indziej na świecie 🙂
pozdrawiam z Arabii Saudyjskiej
Pawel
Arabia Saudyjska? To już niebawem macie wielkie święto Eid al-Adha. Również pozdrawiam
Sri Lanka marzy mi się od lat. W sumie to kusiło mnie, żeby tam skoczyć, skoro byliśmy już tak blisko. No ale przyjdzie i na nią czas.
Tymczasem… nasi znajomi byli na Sri z jakieś 2 miesiące temu i strasznie narzekali na lokalną kuchnię – że dużo szłabsza od indyjskiej (zwłaszcza, że ciągle dostawali kości zamiast mięska). Nie wiem, czy to recesja, bo i u nas na południu Indii sporo kości się pojawiało w potrawach, w których kości nigdy nie widywałam. Czasami nawet po zapewnieniu, że będzie boneless chicken!
Kokos – uwielbiam w każdej postaci….
Jak się domyślasz po przeczytaniu powyższego wpisu trudno mi się zgodzić z powyższą opinią 😀
Mówisz kokos w każdej postaci? Zatem zapraszam na kieliszeczek araku 😉
Bardzo chętnie 🙂