Articles

Z Hajerem w Manali

0113 lipca 2016 r.
Trudno o zły humor, kiedy się przebywa w towarzystwie Hajera*. Kolejny dzień w Manali postanowiliśmy spędzić wspólnie: Hajer, Nidhin i ja. Plan był taki, że wynajmujemy na cały dzień taksówkę i we trójkę eksplorujemy okolice. Dotarliśmy do centrum Old Manali. Na mostku z flagami modlitewnymi, malowniczo położonym na rzece Beas, postanowiliśmy zrobić pierwsze zdjęcia. Wzięłam do ręki mojego Nikona. Pstrykam, pstrykam, a w wizjerze czarno. Aparat ani drgnie. Patrzę – nie mam baterii, została w ładowarce w pokoju. Oczywiście zapasowej nie miałam. Panowie byli na tyle uprzejmi, że bez problemu pozwolili mi na powrót do pokoju. Hajer usiadł jak basza na murku nieopodal rzeki, a ja i Nidhin łapaliśmy rikszę, by wrócić do guest house’u. Wściekła byłam na samą siebie niemiłosiernie. Jednak nie wyobrażałam sobie, by nie mieć aparatu podczas całodniowej wycieczki. Odległość nie była wcale taka mała, więc trochę to potrwało zanim wróciliśmy do czekającego na nas Hajera. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, więc odetchnęłam z ulgą. Po drodze kupiliśmy kanapki na śniadanie w przydrożnym barze.

No to „JADYMY”!

keep-calm-and-go-to-india-99Minęły dwa tygodnie od powrotu z Kerali, a ja znowu kupiłam bilet do Indii! Pomysł na szóstą już podróż, powstał w trakcie wspólnej wędrówki z Nidhinem (moim przyjacielem fotografem z Koczin), na przełomie stycznia i lutego br. Już jakiś czas temu marzyła mi się daleka północ Indii, a mianowicie Ladakh określany Małym Tybetem oraz piękny Kaszmir. Byłam przekonana, że tego lata nadszedł najlepszy czas na taką wyprawę. Kiedy w pozostałej części Indii leje jak z cebra, ponieważ jest to czas monsunu, tak w krainie położonej pomiędzy pasmem Himalajów, a Karakorum panuje zazwyczaj przyjemna, słoneczna pogoda, a co najważniejsze drogi są przejezdne (sezon trwa krótko, bo zazwyczaj od czerwca do początku września). Żeby zrealizować taką podróż konieczny jest dłuższy urlop, a szansa na otrzymanie go w mojej branży jest największa właśnie podczas polskich miesięcy wakacyjnych. Zapytałam Nidhina, czy chciałby ze mną pojechać, w końcu dla niego to też byłaby egzotyczna podróż, a na północy nigdy jeszcze nie był. Ku mojej radości zgodził się natychmiast, szefowa też zgodziła się na urlop, więc w te pędy, tym razem nie zwracając uwagi na cenę, kupiłam bilet tureckich linii lotniczych do New Delhi (bilety do stolicy są zazwyczaj droższe od tych do Mumbaiu). Zdecydowałam się na termin lotu na 9 lipca, celowo wybierając początek podróży po Ramadanie (Kaszmir zamieszkują głównie muzułmanie).