Articles

Khardung La zdobyta

24 lipca 2016 r.
Po udanej wyprawie do Lamyuru poczuliśmy „flow” i zapadła decyzja o zdobyciu na motocyklu przełęczy Kardung. Jest ona położona w Himalajach na wysokości 5602 m n.p.m., co czyni ją najwyższą przejezdną przełęczą na świecie. Jest jednak pewne „ale”. Czy na pewno 5602 m? Tej wersji trzyma się większość Hindusów (jak zobaczycie na zdjęciach, nadal na tablicach jest ta informacja), ale w roku 2005 dokonano pomiarów i okazało się, że rzeczywista wysokość Khardung La to 5359 m („La” w języku tybetańskim oznacza przełęcz). Miano najwyższej przejezdnej przełęczy przypadło tybetańskiej Semo, znajdującej się na terytorium ChRL. Drodzy czytelnicy, czy ktoś będzie wnikał w te 206 m? 😉 Może niedługo okaże się, że pomiar GPS Katalończyków nie był dokładny? Kardung La jest bramą do dolin Nubra i Shyok. W roku 1988 została ona otwarta dla publicznych pojazdów. Ma strategiczne znaczenie dla Indii, ponieważ służy do transportu towarów na lodowiec Siachen. Droga wiodąca przez przełęcz jest zamknięta od października do maja ze względu na opady śniegu. Warto wziąć to pod uwagę planując podróż.

Lamayuru – wyprawa motocyklowa

22-23 lipca 2016 r.
Po dwudniowej eskapadzie nad jezioro Pangong potrzebowaliśmy odpoczynku. Żeby zregenerować się, zrobiliśmy sobie jeden tzw.”lazy day”. W planie było spanie do bólu i śniadanie w knajpce na głównej ulicy Leh. Podczas picia obowiązkowej herbaty zastanawialiśmy się jak dotrzeć do kolejnych miejsc godnych odwiedzenia. Nidhin widział jak żywiołowo reaguję na motocyklistów w Ladakhu i doskonale wiedział, że jazda takim pojazdem sprawiłaby mi frajdę. Padła propozycja wynajmu na dwa dni motocykla. Aż mi się oczy zaświeciły ze szczęścia. Przypomniały mi się czasy licealne, kiedy to wraz z paczką przyjaciół podróżowaliśmy wszędzie na motocyklach. Długie włosy powiewające na wietrze, widoczne spod kasku, czarne skórzane kurtki… No wiecie, lans był 😉 I ta wolność! Ech! Tak więc po lunchu wyruszyliśmy na poszukiwanie wypożyczalni. Nidhin trochę obawiał się o kontuzjowane kolano, ale stwierdził, że podejmie wyzwanie. Kiedy w ręku trzymałam dokumenty z wypożyczalni, dosłownie zaczęłam skakać z radości. Teraz trzeba było kupić kierowcy solidniejszą kurtkę, spodnie i rękawiczki. W Leh takich rzeczy nie brakowało. Bez problemu można było nabyć cieplejsze ubranie. Dzień zakończyliśmy tradycyjnie w restauracji i podekscytowani poszliśmy spać, by bardzo wcześnie rano wstać na wyprawę do klasztoru w miejscowości Lamayuru.