Z poprzednich moich postów Pakistan i Indie jawią się jako krainy mlekiem i miodem płynące. Oczywiście jest to tylko jedna strona medalu. Jak każdy kraj, tak i te mają swoje problemy i bolączki trapiące obywateli. Nadszedł grudzień, dni coraz krótsze, a więc tym razem podejmę „mroczny” temat. Taką ciemną (nomen omen) stroną subkontynentu jest poważny kryzys energetyczny.
Co to dokładnie oznacza doświadczyłam na własnej skórze będąc w Indiach, a zwłaszcza w tym roku w Pakistanie. Kiedy w Polsce zabraknie nam prądu przez godzinę lub dwie jesteśmy już nieszczęśliwi i dopiero wtedy uświadamiamy sobie jak jest to wielkie uzależnienie od energii elektrycznej. Nie wspominając o oświetleniu, wokół nas aż roi się od sprzętów elektrycznych i elektronicznych. Są domy, w których bez prądu nie ma nawet jak ugotować sobie wody na szklankę herbaty. Taka prawda. A teraz wyobraźcie sobie codzienne życie, w którym przerwy w dostawie prądu mogą trwać 6-8 godzin na dobę! Wyłączenia prądu są już teraz codziennością, z którą mieszkańcy Pakistanu i Indii muszą się zmagać non stop.
Jadąc do Pakistanu, a zwłaszcza do Indii należy pamiętać o tym, że gniazdka elektryczne wyglądają inaczej niż w Polsce. Posiadają one trzy otwory. Na rozwiązanie tego problemu są dwa sposoby. Albo zabieramy ze sobą adapter do kontaktu, dostępny prawie w każdym sklepie elektrycznym w Polsce za niewielkie pieniądze, albo radzimy sobie chałupniczym sposobem wkładając w górny otwór ołówek lub cienki długopis :). W przeciwnym razie z ładowania komórki, czy baterii aparatu będą „nici”. To jednak w 100% nie gwarantuje nam możliwości korzystania z prądu….
Jeszcze do niedawna nie wyobrażałam sobie życia bez suszarki i prostownicy. Moje włosy naturalnie kręcą się, zwłaszcza kiedy powietrze jest wilgotne. Człowiek, dziwne stworzenie, zawsze chce to czego nie ma, a ja pół mojego życia walczyłam z naturą i pragnęłam prostych włosów. Tuż przed wyjazdem do Pakistanu udało mi się upolować turystyczną prostownicę, małą i lekką wielkości dwóch stołowych noży. Zaopatrzona w ten istny cud oraz oczywiście suszarkę, wyruszyłam w podróż (całe szczęście, że Bóg do końca nie odebrał mi rozumu, bo posiadam jeszcze… turystyczne żelazko :D). Do Lahore przyleciałam w nocy. Rodzina u której nocowałam ulokowała mnie w pięknym pokoju z oddzielną łazienką, urządzonym w stylu europejskim. Nauczona doświadczeniem z Indii sprawdziłam gniazdka elektryczne. Super! Takie jak w Polsce, nawet nie potrzebowałam adaptera. Rano budzę się, myję włosy, sięgam po suszarkę, a tu niespodzianka! Nie działa. Zmieniam gniazdko, to samo. Załamka! Włączam światło, lampa działa. Co jest do cholery, myślę sobie? Idę do gospodyni spytać się co jest grane. Okazuje się, że nie ma prądu. Aafia i Ali posiadali agregator prądotwórczy, ale napięcie w większości kontaktów było na tyle małe, że takie urządzenie jak suszarka nie działało. Aafia pokazała mi jedno z gniazdek w pokoju, gdzie podłączony był telewizor, by tam spróbować szczęścia. Bingo! Jestem uratowana. Kolejnego poranka sytuacja powtórzyła się i moje dwie pakistańskie koleżanki (Aafia i jej bratowa Ummara) patrzyły na mnie ze zdziwieniem jak morduję się z układaniem włosów patrząc na wyłączony ekran telewizora, który posłużył mi za lustro. Tak więc kiedy prąd był, zawsze starałam się pamiętać, by doładować baterię w telefonie, czy aparacie fotograficznym.
Najgorsze było to, że wyłączenia prądu zazwyczaj nie były planowane. Czasami tylko Pakistańczycy znali godziny planowych wyłączeń. Moje kłopoty z suszeniem włosów, czy ładowaniem baterii były tylko problemami turystki, która przyjechała na kilkanaście dni. A wyobrażacie sobie takie życie? Bo ja nie. Dzieci często odrabiają lekcje przy świecach. Latem sytuacja jest najgorsza, gdyż w wielu regionach Pakistanu temperatura przekracza 40 st. C, więc nie działają wiatraki i klimatyzacja oraz lodówki. Gotowanie, czy pieczenie czegokolwiek w kuchni to nieustająca loteria: uda się albo nie uda ( z mojego toruńskiego piernika wyszedł zakalec – prąd wysiadł w połowie pieczenia). Korzystanie z komputera? No cóż – inshaAllah, czyli jak Bóg da. To bolączki gospodarstw domowych. A sklepy? A biura? A zakłady produkcyjne? Winda w Pakistanie? A niech Was ręka boska broni!
W 2008 roku pakistański rząd zwrócił się do obywateli z apelem, by ograniczyli zużycie energii. Na nadzwyczajnym posiedzeniu poświęconym sytuacji energetycznej, zdecydowano, że bazary i centra handlowe w Pakistanie będą czynne wyłącznie do godziny 20.00. Oficjalnie został przedłużony weekend z jednego do dwóch dni. Neony i światła dekoracyjne zostały zakazane, klimatyzatory miały być włączane dopiero po godzinie 11 rano. Nawet chciano, by uroczystości ślubne były ograniczone tylko do trzech godzin! Z tego co słyszałam i czytałam, ludzie nie chcieli podporządkować się tym nakazom. Niedobory energii stały się przyczyną gwałtownych protestów ludności.
Co jest przyczyną takiej sytuacji? Energię elektryczną w 65% (dane z 2012 r.) dostarczają elektrownie cieplne opalane gazem ziemnym i ropą naftową, 31% hydroelektrownie, a w 4% elektrownie jądrowe. Do 2007 roku Pakistan kupował w krajach Zatoki Perskiej ropę za połowę ceny obowiązującej na rynkach światowych. Sytuacja jednak zmieniła się i kryzys był efektem przejścia na ceny światowe. Koniecznością stały się podwyżki cen paliw. Sytuację tę pogarszały klęski żywiołowe takie jak trzęsienia ziemi, czy powodzie w 2005 i 2010 roku, w których to doszło do uszkodzeń elektrowni. W maju bieżącego roku w związku z niedoborami energii elektrycznej władze Pakistanu czasowo nakazały wyłączenie klimatyzatorów we wszystkich urzędach, a sami urzędnicy mieli przychodzić do pracy bez skarpet! Jak widzicie nie tylko nasz rząd ma genialne pomysły. W tym czasie w niektórych regionach dochodziło nawet do 20-godzinnych wyłączeń prądu.
Nic lepiej nie przedstawia się sytuacja w sąsiednich Indiach. Sprawa jest tak zagmatwana, jak splątane są wszystkie przewody elektryczne w tym kraju. Jeśli stojąc na indyjskiej ulicy wzniesiecie wzrok do góry, Waszym oczom ukażą się kłęby wijących się kabli. Istny szok!
Kraj ten obecnie poważnie cierpi z powodu dużego niedoboru mocy wytwórczych energii elektrycznej, mimo że jest na świecie czwartym, największym konsumentem energii, po Stanach Zjednoczonych, Chinach i Rosji. Ponad jedna trzecia ludności wiejskiej nie ma energii elektrycznej, podobnie jak 6% ludności miejskiej. Dostawy prądu są często limitowane.
W grudniu 2011 roku ponad 300 milionów obywateli Indii nie miało dostępu do energii elektrycznej. Zjawisko to określane jest jako blackout. Sytuacja ta powtórzyła się w lipcu 2012 roku dwukrotnie. Pierwsza awaria elektryczności, pozbawiła dostępu do prądu ponad 350 milionów ludzi, kolejna zaś wyłączyła 620 milionów abonentów (50% populacji tego kraju) !!! To tak jakby ktoś wyłączył prąd w całej Europie. Kilkanaście całych stanów indyjskich było pozbawionych energii elektrycznej. Dotknięte tą klęską były obszary na wschód i północny – wschód od New Delhi i za każdym razem sama stolica również pozostawała bez prądu. Koszmar…
Mnie osobiście nieustannie zadziwia fakt, że Indie i Pakistan, dwa mocarstwa posiadające broń atomową doprowadziły do tak potężnego kryzysu energetycznego i co najgorsze nie mogą się z tym problemem uporać.
Tak więc ktoś, kto nie zaznał na co dzień takich kłopotów, nie doceni błogosławieństwa posiadania prądu przez całą dobę. Za to u nas prawdziwym dramatem staje się cena energii elektrycznej. Niejeden Polak, który w dzieciństwie bał się ciemności teraz, od kiedy dostaje rachunek za prąd – boi się światła 😉 Co jest lepsze? Hm… A jakie jest Wasze zdanie?
Full of facts. But my favourite part is the story of your hair and the television screen helping you as a mirror… 😀
GOOD JOB!
(y)
Hahahaha 😀 mine too, it was funny. Thank you so much Haider
Moj dom bez pradu nawet mnie do siebie nie wpusci jak zapomne klucza 😉 o herbacie nie wspominajac wiec wspolczuje po 100kroć! Az dziwne ze nie ma tam mody na panele sloneczne…. Swietny artykul!
Dziękuję za uznanie :). Podobno od 2 miesięcy w Pakistanie nie było większych wyłączeń prądu (tak mi wczoraj powiedział kolega), więc może idzie ku lepszemu. Panele słoneczne też mają, sama widziałam, ale nadal to rzadkość.
świetny artykuł 🙂
umarłabym z zimna przede wszystkim, bo jestem piecuchem…
odczuwam dyskomfort przy samym wyobrażaniu sobie siebie w podobnej sytuacji.
Bardzo dziękuję za komplement.
A propos prądu i zimna przypomniał mi się kawał: „Zenon tak szybko zakładał swój wełniany sweter, że zabił go prąd.” 😉
Znakomicie opracowany artykuł.Przeciętny Polak niewiele wie w jakich warunkach żyją inni.Nie bardzo go to interesuje / byle nam było dobrze/ a media totalnie dezorientują.”Światowy żandarm” pilnuje aby było jak najgorzej w stosunkach międzynarodowych bo wtedy łatwiej narzucać hegemonię.Tymczasem Iran , Pakistan,Indie zaczynają się dogadywać w kwestiach energetycznych a przy współpracy Chin można liczyć na znaczne korzyści dla subkontynentu w tym zakresie.Z zapartym tchem czyta się to opracowanie.Sposób prezentacji bardzo poznawczy,wręcz instruktażowy ,starannie dobrane zdjęcia dobrej jakości,sporo wątków humorystycznych.Wynalazek w szpitalu to prawdziwy majstersztyk.W sumie wciąga to czytelnika w lekturę i zachęca do dalszych poszukiwań w internecie.Punktuję na maksa.
Bardzo dziękuję za tak wnikliwą recenzję. Miło mi, że artykuł zainspirował do dalszego zgłębiania tematu 🙂
Zgłębiam temat .W USA, 15 km od Manhattan w Nev York , podobne obrazki jak w Pakistanie .Prymitywne słupy na ulicach ,obwieszone kablami wszelkiej maści w wielu poziomach / takie scenki dotąd widziałem tylko w krajach arabskich na prowincji /.
Może nie ma takich wyłączeń ale kryzys – „mur beton”ewidentny..
Widzę, że temat Cię napełnił energią 😉