17 lipca 2016 r.
Uwielbiam konie i na mojej liście marzeń zawsze było obejrzenie meczu polo w niecodziennej, górskiej scenerii. Co prawda myślałam o najsłynniejszym festiwalu w okolicach Przełęczy Shandur (w regionie Chitral, w Pakistanie), ale w końcu tradycja polo w indyjskim Ladakhu jest niemalże tak samo długa i silna, o czym za chwilę opowiem. Przed wyjazdem do Ladakhu sprawdziłam w Internecie jakie festiwale odbywają się w terminie mojej podróży. Aż oczy mi się zaświeciły z radości, kiedy na liście zobaczyłam festiwal polo. Był to sześciodniowy festiwal (11-17 lipca 2016 r.) w wiosce Chushot Gongma położonej 13 km od Leh. Oczywiście w pierwszym dniu pobytu w Leh dopytywałam o to wydarzenie. Moja radość była ogromna, gdy dowiedziałam się, że właśnie tego dnia odbywa się mecz finałowy. Nie było innej opcji, musiałam na tym meczu być.
Z Sonamem i Nidhinem pojechaliśmy rano do Chushot. Była to spokojna wieś, otoczona łańcuchami górskimi, położona nad słynną rzeką Indus. Na miejscu okazało się, że do finałowego meczu jest kilka godzin. W momencie przybycia odbywały się zawody łucznicze.

Zawody Łucznicze w Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska

Zawody Łucznicze w Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska
Postanowiliśmy najpierw pojechać do klasztoru Matho i pałacu Stok, po południu zaś wrócić na najciekawszą część festiwalu.
Gwoli wstępu, kilka słów o samej grze i jej historii.
Polo to konna gra zespołowa rozgrywana zazwyczaj na trawiastym boisku przez dwie czteroosobowe drużyny, których gracze używając długich kijów, tzw. malletów starają się umieścić w bramce przeciwnika drewnianą, białą piłkę. Zgodnie z międzynarodowymi przepisami mecz składa się z 4 do 8 części trwających 7,5 minuty tzw. czakerów. Między nimi są 3-minutowe przerwy, które zazwyczaj wystarczają na zmianę konia. Zawodnik grający w polo korzysta zwykle z czterech koni podczas meczu. Zasady w Ladakhu były nieco inne. Przede wszystkim inna była nawierzchnia boiska. Nie trawa, a jałowa ziemia. Drużynę stanowiło sześciu, a nie czterech graczy, którzy nie zmieniali w trakcie rozgrywki koni. Dzięki temu gra była bardziej dynamiczna, a nawet powiedziałabym zaciekła. Rozgrywkom towarzyszyły tradycyjne, ludowe instrumenty muzyczne takie jak surna (rodzaj oboju) i daman (bęben), które głośno oznajmiały strzelenie gola.

Zawody polo przy muzyce. Surna (shehnai). Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska
Istnieje mylne przekonanie, że grę w polo wymyślili Anglicy. Tymczasem polo jest najstarszym sportem drużynowym na świecie i jednocześnie jedyną grą zespołową prowadzoną na zwierzętach. Pierwsze zapiski o tej grze pojawiły się 600 lat p.n.e. Za kolebkę polo uznaje się Azję Środkową (tereny obecnego Iranu i Turkmenistanu). Z Persji gra rozprzestrzeniła się na Azję Południową, gdzie od XV do XVI wieku silnie obecna była w północno-zachodnich rejonach dzisiejszego Pakistanu (rejon Chitral, Hunza i Gilgit-Baltistan). Nazwa polo pochodzi od słowa Balti „pulu”, oznaczającego piłkę. Do Ladakhu polo przybyło w XV w. z Królestwa Gilgit-Baltistan za sprawą księżniczki Balti, matki władcy Ladakhu Singge Namgyala. Od tego czasu, to bardzo lubiana gra, rozgrywana podczas lokalnych wydarzeń sportowych i w czasie prawie wszystkich świąt takich jak np. Losar (buddyjski Nowy Rok) i Nowruz (muzułmański Nowy Rok). Co ciekawe pierwszy klub polo powstał nie w Ladakhu, a w miejscowości Silchar w indyjskim stanie Assam w 1833 roku. Nie wiem czy wiecie, że gra ta była dyscypliną olimpijską podczas igrzysk w roku: 1900, 1908, 1920, 1924 oraz 1936.

Festiwal Polo w Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska
To tyle gwoli wprowadzenia w temat, powróćmy jednak wspomnieniami do małej wioski Chushot w Ladakhu. Festiwal miał również na celu promocję regionu. Jego kultury, rękodzieła, regionalnej kuchni itp. Idąc w kierunku boiska można było spotkać stragany np. z wyrobami z wikliny, z tkanymi ręcznie dywanami, haftami, lokalnymi jagodami i oczywiście chińskim badziewiem, jaki już teraz można spotkać wszędzie na świecie

Kobiety wyplatające wiklinowe kosze. Festiwal Polo w Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska
Po drodze można było posilić się i skosztować tradycyjnej kuchni z tego regionu. Do wyboru była smaczna zupka z makaronem tj. thukpa, chutai-sku (lokalny makaron), kholak (jęczmień) oraz lekkie przekąski określane „dimsum”, do których można zaliczyć tybetańskie pierożki momo. Bardzo zainteresowała mnie technika wyrabiania momosów, … więc weszłam na zaplecze kuchni znajdującej się pod pomarańczowym namiotem. Panie dokładnie pokazały mi jak kleją pierogi, a ja w rewanżu zademonstrowałam im polski styl. Kiedy zaczęłam sklejać je tak, jak robię to w domu, podniosły larum nie rozumiejąc, że chcę pokazać im inny sposób przygotowania tych pyszności Poza pierogami robiły też coś, co przypominało mi polska kiszkę. Nadziewały jelita baranie ziemniakami. Wszystko to możecie zobaczyć w moim filmiku poniżej:
Dotarliśmy w końcu do boiska. Mecz finałowy rozgrywał się pomiędzy lokalną drużyną Indus Chushot Polo Club, grającą w białych koszulkach, a Ladakh Scouts Regimental Center – w czerwonych. Ten drugi zespół był klubem pułku piechoty armii indyjskiej, nazywanej „Snow Warriors” lub „Snow Tigers”, specjalizującym się w walce górskiej. Podstawową rolą pułku jest ochrona granic Indii na dużych obszarach Ladakhu, jak również w całym Dżammu-Kaszmirze. Oczywiście kibicowałam z sympatii lokalnemu zespołowi
Tuż przed boiskiem rozdzieliłam się z partnerem podróży i poszłam z moim ulubionym przewodnikiem Sonamem. Mecz już rozpoczął się. Wchodzimy na boisko i od razu szok. Widzę jak konie obu drużyn galopują prosto na mnie! Jakiś chłopak ratował się ucieczką na drzewko, a ja stanęłam jak wryta.

Ratuj się kto może! Festiwal Polo w Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska

Uff… piłka pokulała się dalej Festiwal Polo w Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska
Na szczęście piłka zatrzymała się kilka metrów przede mną. Opiekuńczy Sonam prawie nie umarł ze strachu o mnie. W końcu udało się bezpiecznie dojść do trybun. Oczywiście dla białej twarzy znalazło się miejsce i to w pierwszym rzędzie.

Taka fajna miejscówka Sonam stoi przede mną w niebiesko-granatowej kurtce. Festiwal Polo w Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska
Walka była zaciekła. Niestety widać było, że wojskowi mają sporą przewagę. Konie, które dosiadano były małe, ale szybkie i zwrotne. W powietrzu przy nagłych zwrotach akcji unosił się kurz. Najbardziej rozbawił mnie wygląd sędziego zawodów. Był to mały człowieczek w kapeluszu, w tradycyjnym odzieniu, przypominającym jedwabny szlafroczek, dziarsko gwiżdżący przy każdym faulu.

Festiwal Polo w Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska

Sędzia zawodów. Festiwal Polo w Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska
Publiczność żywiołowo reagowała na to co dzieje się na boisku. Oczywiście i we mnie obudził się kibic. Mimo głośnego dopingu, lokalna drużyna przegrała. Sonam był też niepocieszony. Mimo tej porażki i tak byłam w siódmym niebie, że mogłam zobaczyć ten mecz. Konie, emocje i Himalaje. Czegóż chcieć więcej?

Festiwal Polo w Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska

Festiwal Polo w Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska

Festiwal Polo w Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska

Bramkarz wojskowych. Festiwal Polo w Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska
Po meczu uparłam się, by pójść do miejsca, w którym odpoczywały konie. Nie było łatwo, ale jak to mówią „dla chcącego, nic trudnego”. Z bliska mogłam obejrzeć konie, siodła i pozostałe akcesoria jeździeckie.

Po meczu. „Stajnia” zwycięzców. Festiwal Polo w Chushot, Ladakh, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska
Po kwadransie okazało się, że to nie koniec atrakcji tego dnia. Na zakończenie przewidziana była ceremonia zamknięcia festiwalu z występami artystycznymi, ale o tym już w następnym poście.
poprzednie posty z tej samej podróży:
http://rajzefiber.cba.pl/matho-stok-i-baktriany/
http://rajzefiber.cba.pl/ladakh-kraina-wysokich-przeleczy/
http://rajzefiber.cba.pl/keylong-aklimatyzacja/
http://rajzefiber.cba.pl/w-drodze-do-keylong/
http://rajzefiber.cba.pl/z-hajerem-w-manali/
http://rajzefiber.cba.pl/manali/
http://rajzefiber.cba.pl/dharamsalamcleod-ganj-sladami-dalajlamy-cz-2/
http://rajzefiber.cba.pl/dharamsalamcleod-ganj-sladami-dalajlamy-cz-1/
http://rajzefiber.cba.pl/no-to-jadymy/
Żeby nie było ….czytałam i jak zawsze dobre.
Happy, happy, happy :*
Małe konie, wielkie góry.
Mała Madzia, wielka przyjemność z czytania.
:* dziękuję!