Z poprzednich moich postów Pakistan i Indie jawią się jako krainy mlekiem i miodem płynące. Oczywiście jest to tylko jedna strona medalu. Jak każdy kraj, tak i te mają swoje problemy i bolączki trapiące obywateli. Nadszedł grudzień, dni coraz krótsze, a więc tym razem podejmę „mroczny” temat. Taką ciemną (nomen omen) stroną subkontynentu jest poważny kryzys energetyczny.
Co to dokładnie oznacza doświadczyłam na własnej skórze będąc w Indiach, a zwłaszcza w tym roku w Pakistanie. Kiedy w Polsce zabraknie nam prądu przez godzinę lub dwie jesteśmy już nieszczęśliwi i dopiero wtedy uświadamiamy sobie jak jest to wielkie uzależnienie od energii elektrycznej. Nie wspominając o oświetleniu, wokół nas aż roi się od sprzętów elektrycznych i elektronicznych. Są domy, w których bez prądu nie ma nawet jak ugotować sobie wody na szklankę herbaty. Taka prawda. A teraz wyobraźcie sobie codzienne życie, w którym przerwy w dostawie prądu mogą trwać 6-8 godzin na dobę! Wyłączenia prądu są już teraz codziennością, z którą mieszkańcy Pakistanu i Indii muszą się zmagać non stop.