Articles

Święte miasto Puszkar

xDSC_0664

Puszkar to magiczne miasto w indyjskim Rajasthanie, do którego zawsze marzyłam przyjechać podczas dorocznego święta odbywającego się jesienią.

Pewnego poranka, kiedy to moi towarzysze podróży błogo jeszcze spali po wieczornej imprezce (bardzo głęboko, bo telefony nie mogły ich dobudzić 🙂 ), usłyszałam muzykę i śpiewy dobiegające z głównej ulicy, przy której położony był mój guest house. Niewiele się namyślając chwyciłam aparat i wybiegłam na ulicę. Szok! Moim oczom ukazała się niekończąca się procesja, kolorowa jak bajka. Żeby zrozumieć sens tego wydarzenia, konieczne jest słowo wstępne.
Skąd wzięła się nazwa Puszkar?

Rajzefiber w Polskim Radio PiK – Indie

Udaipur, Magda Brzezińska Po powrocie z trzeciej podróży do Indii jaka miała miejsce w listopadzie 2014 roku, zostałam ponownie zaproszona do Polskiego Radia PiK. Była to sympatyczna, luźna rozmowa z red. Tomkiem Kaźmierskim, taka niemal „na gorąco”.
Audycja została wyemitowana w dwóch odcinkach w ramach magazynu turystycznego „Na szlaku” tj. 18 i 25 stycznia 2015 r.
Zapraszam do wysłuchania nagrania, zwłaszcza te osoby, które nie miały okazji posłuchać programu na żywo.
Nagraną audycję możecie odtworzyć z poniższego linku:

http://www.radiopik.pl/public/58/69.mp3

lub bezpośrednio ze strony internetowej Polskiego Radia PiK, gdzie możecie też zobaczyć zrobione przeze mnie zdjęcia z indyjskiego Rajasthanu i Gujaratu:

http://www.radiopik.pl/58,69,magdalena-brzezinska-znow-w-indiach

Oczywiście są to moje bardzo subiektywne wrażenia i opinie, jak i cały mój blog 🙂

Ale jazda – cz.2

xxDSC_1005Dla przypomnienia rzecz się działa w autobusie z Pushkaru do Jodhpuru (odc. 1 z dn. 23.11.2014 r.). Ruszyliśmy. Autobus powoli mijał znane mi miejsca w Pushkarze. Trochę żal było opuszczać to miasto. Tyle tu się działo pięknych rzeczy… Pocieszała mnie myśl, że za to przede mną Niebieskie Miasto, które tak bardzo chciałam zobaczyć. Opuściliśmy granice miasta, no i zaczęło się! Autobus wjechał na polne bezdroża. Jezu drogi, jak trzęsło! Tego nie da się opisać. Dzieci w autobusie zaczęły płakać. Okna uchylone, bo pojazd wypchany był po brzegi. Całą podróż wiatr smagał mi twarz i targał włosy. Od czasu do czasu udawało mi się lekko przymknąć okno, które po chwili i tak sama otwierałam. Przede mną siedział Hindus (wiem, wiem powinnam mówić Indus, ale jakoś mi to nie pasuje), wyglądem nieco odbiegał od pozostałego towarzystwa. W szybie widział moją beznadziejną minę i od czasu do czasu posyłał mi do tej samej szyby uśmiech. Widząc z jak małą prędkością poruszał się pojazd, zapytałam chłopaka, czy aby na pewno dojedziemy do Jodhpuru po 6,5 godzinach. Usłyszałam odpowiedź twierdzącą. Miałam nadzieję, że mówi prawdę, bo nawet i to byłoby za wiele. Przy takich wertepach jak w banku będę mieć chorobę lokomocyjną. To, po czym jechał autobus ciężko było nazwać drogą. To była jakaś ścieżka pomiędzy polami. Zatrzymywaliśmy się w każdej najmniejszej wiosce. Ludzie bez przerwy dosiadali się. Pomocnik kierowcy kiedy już wpuścił kolejnych pasażerów, robił rundkę po autobusie i zbierał pieniądze za przejazd. Nie mam pojęcia dlaczego tego nie czynił przy wejściu. Robiło się coraz bardziej gorąco. Mój radżasthański dziadek wysiadł bez słowa, a na jego miejsce usiadła zawoalowana, chuda kobieta.

Ale jazda – cz.1

Tym razem dwa indyjskie stany Rajasthan i Gujarat przemierzałam jeżdżąc autobusami, bądź samochodami. Pociągi widziałam jedynie z daleka, choć to bardzo wygodny tutaj środek lokomocji. Lot samolotem zaliczyłam z Mumbaiu do Ahmedabadu, polecam. Szybko, miło i tanio, jeśli odpowiednio wcześnie kupi się bilet. Tuż po przylocie z Polski zaznałam jedynie kilka godzin błogiego snu, w końcu w łóżku, ale już o 4 rano lokalnego czasu wyruszyłam w towarzystwie dziewięciorga Hindusów do Pushkaru. Jechaliśmy dwoma fajnymi autkami, non stop przy dźwiękach indyjskich szlagierów. Nawet przez pewną część drogi udało mi się zaprezentować polskie przeboje, ale zgodnie z powiedzeniem: „lubimy tylko te piosenki, które już znamy”, nie wzbudzały one tyle emocji w moich towarzyszach podroży, co indyjskie melodie. Nad naszym bezpieczeństwem czuwał stojący na kokpicie Ganesh i bimbający pod środkowym lusterkiem bóg Hanuman.

Ganesha na kokpicie samochodu. Ahmedabad, India 2014 © Magdalena Brzezińska

Ganesha na kokpicie samochodu. Ahmedabad, Indie 2014 © Magdalena Brzezińska

Amber – pałac 1001 luster

Lustrzany sufit w Pałacu Luster © Magdalena Brzezińska

Strasznie zaniedbałam swój blog… ostatni wpis dawno temu, za co wiernych czytelników bardzo przepraszam. Czas najwyższy na nową publikację. Dziś pokażę Wam kolejne historyczne miejsce w Indiach – Fort Amber (inna funkcjonująca nazwa to Fort Amer). Jest to kompleks budowli obronnych i pałacowych, położony kilkanaście kilometrów od Jaipuru w indyjskim Rajasthanie. Miejsce to ma swoją długą i piękną historię. Miasto Amber datuje swój początek na X w., zaś fort rozpoczęto budować pod koniec XVI wieku. Władał nim jeden z najbogatszych rodów na subkontynencie, klan Kachwaha, wywodzący się, według legendy, od słońca. Miejsce to rozbudowywano sukcesywnie przez 150 lat, aż do przeniesienia nowej stolicy radźpuckiego państwa i siedziby maharadży Jai Singha II do Jaipuru w 1727 r.