Indyjskie haweli

Haweli (haveli), cóż oznacza ta tajemnicza nazwa? Są to niesamowicie piękne budynki, będące prywatnymi rezydencjami dawnej arystokracji i majętnych kupców. Określenie haweli ma swoje źródło w języku perskim i oznacza „zamknięte miejsce”. Rezydencje te można podziwiać w Pakistanie (Lahore, Multan, Peszawar) i północnych Indiach. Te w Radżastanie (region Shekhawati ) są jednymi z najpiękniejszych i urodą swą przyciągają rzesze turystów.

Haweli, Mandawa, Indie © 2007 Magdalena Brzezińska

Haweli, Mandawa, Indie © 2007 Magdalena Brzezińska

Buddyjskie jaskinie – Ajanta

Tydzień temu pokazałam Wam na blogu Ellorę, toteż nie może zabraknąć pobliskiej Ajanty.

Ajanta (Adźanta) to miejsce w indyjskim stanie Maharasztra,  w którym to znajduje się około 30 jaskiń z unikatowymi malowidłami o tematyce buddyjskiej. Groty powstały między II w p.n.e., a VII w n.e. Cztery z nich to miejsca kultu (ćajtje), pozostałe to zabudowania klasztorne (wihary). Podobnie jak Ellora kompleks ten znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

7a

Jaskinie Ajanty, Indie 2010 © Magdalena Brzezińska

Ellora – świadectwo tolerancji religijnej

ikonaEllora, niezwykłe miejsce niedaleko Aurangabadu. Zobaczycie tu 34 groty wykute w bazaltowym masywie skalnym rozciągającym się na długości ponad 2 km. Wydrążono je schodząc od góry w dół. Groty stanowiły świątynie trzech religii: 17 z nich to świątynie hinduskie (600- 900 n.e.), 12 buddyjskie (400-800 n.e.) a 5 dźinijskie (800-1000 n.e.). Kompleks ten został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1983 roku. 

Love, love, love…

Walentynki – idealny dzień, by napisać o miłości na subkontynencie, zwłaszcza w kontekście Indii.

429066_2489859105772_15529975_n

Chyba nie ma w Polsce osoby, która nie wiedziałaby, że Kamasutra wywodzi się z Indii. Oczywiście przede wszystkim słowo to kojarzy się ze sztuką kochania i wymyślnymi pozycjami seksualnymi. Warto jednak przypomnieć, że jest to indyjski traktat napisany w sanskrycie przez Watsjajana.  Wiadomo tylko, ze autor był braminem i żył pomiędzy I a VI w. n.e. Skąd taka nazwa? Otóż kama to pragnienie, pożądanie, rozkosz, namiętność, zaś sutra oznacza nić lub tekst wyjaśniający zastosowanie jakiejś wiedzy, czy filozofii. Sutry odpowiadały na pytanie „jak?”. Tak więc Kamasutra to filozoficzny traktat o technikach wzbudzania i rozładowania pożądania, czyli kamy. Znajdziemy tu 64 pozycje splotów i uścisków ciała, pozwalających osiągnąć najwyższe zadowolenie. Jest tu omawianych osiem tematów: uścisk, pocałunek, pieszczoty palcami i drapanie paznokciami, gryzienie, odpoczynek, krzyki i westchnienia, odwrócenie ról męskiej i kobiecej oraz pieszczoty ustne, a każdy z rozdziałów opowiada o ośmiu różnych sposobach uzyskania przyjemności. Mówi się tu dobitnie o zaspakajaniu potrzeb kobiety, o  konieczności dania jej rozkoszy, by seks obojga kochanków był udany. Chwalebne 🙂

Czysty absurd

0 New Delhi, Indie, 30, 2012-10-30, Kevin Frayer Associated PressDoskonale zdaję sobie sprawę, że ten temat może być przysłowiowym kijem włożonym w mrowisko, ale co tam, nikt nie powiedział, że ma tu być wyłącznie słodko, gładko i różowo. W końcu w podtytule bloga podkreślam mój subiektywizm.

Szlag mnie jasny trafia jak słyszę określenia naszych kochanych rodaków na temat Hindusów (i nie tylko) pt.: „brudasy”. Oby Polacy byli tylko tak czyści jak oni! Tymczasem wystarczy latem wsiąść do środków komunikacji miejskiej w Polsce – bleee… A miejsce takie jak szpital, czy przychodnia, gdzie każdy kto ma choć trochę wstydu wie, że wypadałoby się umyć przed badaniem lekarskim?  Ależ gdzie tam! Przez kilkanaście lat odwiedzając w pracy tego typu przybytki, nawąchałam się niejednego, a mówiąc prosto z mostu – smrodu. Zanim zaczniemy oceniać inne narody warto poprawić braki w tej dziedzinie na własnym „podwórku”.

Filmy – Rajzefiber poleca cz1.

W każdy piątek na blogowym fanpagu na Facebooku prowadziłam cykl KINO NA WEEKEND. Zbliża się koniec roku, a więc jest to dobra okazja na podsumowania. Okres międzyświąteczny mam nadzieję, że będzie sprzyjał wypoczynkowi, między innymi z dobrym kinem. Oto moje propozycje związane z tematyką subkontynentu indyjskiego. W pierwszej części filmy dokumentalne. Zamieszczone linki to zwiastuny filmów.

4„Odzyskać twarz” („Saving Face” 2012) – reż. Daniel Junge and Sharmeen Obaid-Chinoy.   Wstrząsający film warty obejrzenia. Dokument zabiera nas do świata chirurgii plastycznej. Poznajemy ludzi, którzy są specjalistami w tej dziedzinie. Zobaczymy też ich pacjentów cierpiących na rozmaite deformacje twarzy. Dlaczego? Zobaczcie sami. Film emitowany w TVN24 w cyklu Ewa Ewart poleca. Zdobywca Oscara w kategorii krótkometrażowy film dokumentalny 2012 (Oscar for Best Documentary Short for „Saving Face” at the 84th Academy Awards in 2012)

http://www.youtube.com/watch?v=hWrk-brFCrY
http://www.youtube.com/watch?v=2GDxSAHUOBQ

Energetyczny blackout

Load-Shedding-and-WAPDA-Funny-Jokes-Operation-theatres-in-Pakistan-in-near-futureduring-load-shedding-Funny-Load-shedding-and-Electricity-Bijli-JokesZ poprzednich moich postów Pakistan i Indie jawią się jako krainy mlekiem i miodem płynące. Oczywiście jest to tylko jedna strona medalu. Jak każdy kraj, tak i te mają swoje problemy i bolączki trapiące obywateli. Nadszedł grudzień, dni coraz krótsze, a więc tym razem podejmę „mroczny” temat. Taką ciemną (nomen omen) stroną subkontynentu jest poważny kryzys energetyczny.

Co to dokładnie oznacza doświadczyłam na własnej skórze będąc w Indiach, a zwłaszcza w tym roku w Pakistanie. Kiedy w Polsce zabraknie nam prądu przez godzinę lub dwie jesteśmy już nieszczęśliwi i dopiero wtedy uświadamiamy sobie jak jest to wielkie uzależnienie od energii elektrycznej. Nie wspominając o oświetleniu, wokół nas aż roi się od sprzętów elektrycznych i elektronicznych. Są domy, w których bez prądu nie ma nawet jak ugotować sobie wody na szklankę herbaty. Taka prawda. A teraz wyobraźcie sobie codzienne życie, w którym  przerwy w dostawie prądu mogą trwać 6-8 godzin na dobę!  Wyłączenia prądu są już teraz codziennością, z którą mieszkańcy Pakistanu i Indii muszą się zmagać non stop.

Wszyscy równi?

W minioną sobotę, tj. 16 listopada obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Tolerancji, święto ustanowione przez ONZ.

Myśląc o tym wydarzeniu przypomniała mi się pewna historia z podróży do Indii w 2010 roku. Otóż spacerując samotnie ulicami Hospet (miasto w stanie Karnataka na południu Indii), zobaczyłam pewne zbiegowisko. Ludzie głośno komentowali i pokazywali palcami to, co zobaczyli na ulicy. Podeszłam nieco bliżej. Ujrzałam sześcioro ludzi siedzących w kucki na chodniku, którzy prosili o jałmużnę. Wyglądali dość niezwykle. Mężczyzna, kobiety ubrane w sari, małe dzieci, wszyscy z bujnymi blond czuprynami. W pierwszej chwili myślałam, że to cudzoziemcy. Po pewnej chwili spostrzegłam, iż jest to miejscowa rodzina albinosów. Reakcje ludzi były przedziwne. Generalnie zainteresowanie było takie, jakby właśnie wylądowało UFO. Po wręczeniu żebrzącym rupii pozwolili mi oni uwiecznić się na zdjęciu.