Articles

Appam – przepis kulinarny

Appam to rodzaj naleśników / placków bardzo popularnych w południowych Indiach. Zajadałam się nimi podczas ostatniej podróży w Kerali i Tamil Nadu. Są one zrobione z sfermentowanej mieszanki ryżowej, smażone na specjalnym rodzaju  woka z przykrywką zwanym appachatti. Ma on kształt półokrągły, co sprawia, że wylane na niego ciasto jest chrupiące na brzegach, a puszyste pośrodku.

Appam, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska

Appachatti do smażenia appam, Indie 2016 © Magdalena Brzezińska

Moje święto Holi w Indiach

Od wielu, wielu lat marzyłam, by najbardziej kolorowe na świecie święto „Holi” spędzić w Indiach. W 2007 roku przyjechałam do tego kraju o jeden dzień za późno. Mogłam już tylko zobaczyć wszechobecne na ulicach, ubraniach, a nawet na zwierzętach farby. W ubiegłym roku postanowiłam zrealizować to swoje marzenie i celowo wybrałam termin przylotu 5 marca, na dzień przed rozpoczęciem festiwalu kolorów.

Tak się bawi, tak się bawi Brzezińska :D Holi, 6 marca 2015 r., Ahmedabad, Indie © Magdalena Brzezińska

Tak się bawi, tak się bawi Brze-ziń-ska 😀 Holi, 6 marca 2015 r., Ahmedabad, Indie © Magdalena Brzezińska

Indie – kraina selfie

00Selfie, czyli tzw. zdjęcie „z rąsi”, „sweet focia”. Kto takiego zdjęcia nie zrobił choć raz w życiu niech pierwszy rzuci kamieniem!

Słowo „selfie” zyskało miano słowa roku 2013. Kiedyś autoportrety wykonywano za pomocą samowyzwalacza lub po prostu lustra. Z nadejściem nowej technologii, w dobie smartfonów to tylko jedno kliknięcie i fota gotowa. Ludzie uwielbiają robić sobie zdjęcia i natychmiast publikować  je na portalach społecznościowych. Ave Cezar,  Ave Ja 😉
Drugi powód to chęć uwiecznienia danego momentu, czyli my w danym miejscu. Tu i teraz. Na koncercie, w danym mieście, na tle zabytku, my i zwierzę itd. Kiedyś, kiedy nie było telefonów komórkowych ludzie pisali na murach: „byłem tu”, rzeźbili w drewnie swoje przesłania lub po prostu na drzwiach toalety zamieszczali swe złote myśli 😀

Uciec gdzie pieprz rośnie

Things end but memories last forever

Things end but memories last forever

Wróciłam z piątej już wyprawy do Indii. Taki to ze mnie „Madziellan”, jak to określiło moje dziecię 😉 Tym razem były to trzy stany Indii Południowych. Głównie Kerala – kraina bogów, Tamil Nadu i maleńki fragment Karnataki. To ponad 2 100 kilometrów przemierzonych drogami w stosunkowo krótkim czasie. Ciałem obecna już w Polsce, duchem i myślami stale jeszcze tam. Zamknę oczy i wciąż widzę oszałamiającą zieleń, bujną przyrodę, zapierające dech w piersiach widoki, egzotykę przez duże „E” i roześmiane oczy mojego cudownego towarzysza podróży. Czuję zapachy, aromaty, morską bryzę, skwar słońca, wilgotne powietrze, rześkie poranki w górach. Stale jeszcze słyszę gwar tętniących życiem ulic, terkoczący język malajalam, cykanie świerszczy nocą i śpiew nieznanych mi ptaków w ciągu dnia. …I tęsknię.  Podróż inna niż wszystkie poprzednie, bo i ta część Indii jest inna niż wszystkie pozostałe. Wspaniała kuchnia, aromatyczne przyprawy, piekielne chili, najlepszy pieprz na świecie, czarny rum, pola ryżowe, herbaciane wzgórza, malownicze laguny, piaszczyste, rajskie plaże, kręte, górskie drogi, rzeki, jeziora, wodospady, jaskinie, palmy kokosowe, dzikie dżungle pełne zwierzyny. Ciekawe rośliny, egzotyczne owoce. Kościoły katolickie, meczety i kolorowe świątynie hinduistyczne. Łopoczące na wietrze zielone flagi z półksiężycem i gwiazdą oraz flagi czerwone, szokujące mnie, marksistowskie z sierpem i młotem. To przede wszystkim uśmiechnięci, życzliwi i gościnni ludzie. Ta wyprawa to setki zdjęć, tysiące niezapomnianych wspomnień. Jak tylko czas pozwoli podzielę się nimi z Wami.
Uciekaj gdzie pieprz rośnie?! Z przyjemnością zrobię to ponownie.

Nidhin, thank you and I can never thank you enough – M.

Kutch – tradycje wciąż żywe

8 marca 2015 r., w Międzynarodowy Dzień Kobiet, po zwiedzeniu pałacu maharadży „Vijaya Vilas Palace” w Mandvi, w towarzystwie moich indyjskich przyjaciółek i naszego dzielnego kierowcy ruszyłam w dalszą drogę po Kutch. Ostatnim etapem tej podróży miała być wizyta w wiosce słynącej z przepięknych haftów. Hafciarstwo w tym regionie to tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenia. Styl haftowania nie jest jakby się wydawało jednorodny. Z tego co przeczytałam w sieci, najbardziej znane są style: Suf, Khaarek, Paako, Rabari, Garasia Jat i Mutava. Różnią się one wzornictwem, stosowanymi motywami i techniką wykonania. Wieś, do której jechałyśmy była położona między Mandvi, a Bhuj. Niestety nazwy jej nie znam. Nie należy ona jednak do miejsc odwiedzanych przez turystów jak Hohka, czy Dhoro, nie znajdziecie jej w programie organizowanych wycieczek po szlakach związanych z rękodziełem w Kutch.

Kutch, Indie © Magdalena Brzezińska

Ależ fajna babka! A ta biżuteria! Kutch, Indie © Magdalena Brzezińska

Kolorowe pola Kutch

xx2Kutch, kraina leżąca na skrzyżowaniu wielu kultur i społeczności dla mnie zawsze będzie kojarzyć się z kolorami i cudownymi jej mieszkańcami. Różnorodność rękodzieła i tradycji artystycznych, to efekt wędrówek przez te tereny ludzi z Afryki, Bliskiego Wschodu i północy, jak również kupców przybywający statkami z zachodu do lokalnego portu Mandvi. W poprzednim poście przybliżyłam Wam techniki tkania materiałów w Kutch, tym razem opowiem o niezwykłym sposobie tworzenia na nich wzorów przy pomocy pieczęci.

Brahmaputra Express do Waranasi

Powiem szczere, że gdyby nie pewien splot wydarzeń (może tak miało być i nazywa się to „przeznaczeniem”?) nie byłabym zachwycona Waranasi.

Waranasi. widok na Dashashwamedh Gath od strony Gangesu. Indie 2015 © Magdalena Brzezińska

Waranasi. widok na Dashashwamedh Gath od strony Gangesu. Indie 2015 © Magdalena Brzezińska

Wiem, wiem, Waranasi (Benares) –  miasto Śiwy, miejsce kultu religijnego, cel podróży wielu globtroterów, słynna rzeka Ganges, ghaty, czyli kamienne schody prowadzące do tej rzeki, duchowa stolica Indii, niezwykła historia miasta (poczatki datuje się na IX w p.n.e. – Mark Twain napisał: „Benares jest starszy niż historia, starszy niż tradycja, starszy nawet niż legenda i wygląda dwa razy starzej niż wszystkie one razem wzięte.”). Wszystko to prawda. Słysząc te opinie bardzo pragnęłam w końcu tu przyjechać. Jednak… dla mnie zbyt tłoczno, za dużo hałasu, zbyt wielu turystów z całego świata. Spacerując wzdłuż rzeki co chwila padały pytania czy nie chcę wypożyczyć łodzi, czy nie chciałabym czegoś kupić itp. Ta wszechobecna tu komercja jakoś mi nie pasuje, stąd odpowiadając na pytanie o to „naj” miejsce w Indiach, Waranasi nie pojawia się na mojej liście. Ale, ale… Indie dla mnie to przede wszystkim ludzie. A ja do ludzi spotykanych na szlaku mam wyjątkowe szczęście. Tym razem też tak było. Zacznijmy opowieść od początku.

Święte miasto Puszkar

xDSC_0664

Puszkar to magiczne miasto w indyjskim Rajasthanie, do którego zawsze marzyłam przyjechać podczas dorocznego święta odbywającego się jesienią.

Pewnego poranka, kiedy to moi towarzysze podróży błogo jeszcze spali po wieczornej imprezce (bardzo głęboko, bo telefony nie mogły ich dobudzić 🙂 ), usłyszałam muzykę i śpiewy dobiegające z głównej ulicy, przy której położony był mój guest house. Niewiele się namyślając chwyciłam aparat i wybiegłam na ulicę. Szok! Moim oczom ukazała się niekończąca się procesja, kolorowa jak bajka. Żeby zrozumieć sens tego wydarzenia, konieczne jest słowo wstępne.
Skąd wzięła się nazwa Puszkar?

Rajzefiber w Polskim Radio PiK – Indie

Udaipur, Magda Brzezińska Po powrocie z trzeciej podróży do Indii jaka miała miejsce w listopadzie 2014 roku, zostałam ponownie zaproszona do Polskiego Radia PiK. Była to sympatyczna, luźna rozmowa z red. Tomkiem Kaźmierskim, taka niemal „na gorąco”.
Audycja została wyemitowana w dwóch odcinkach w ramach magazynu turystycznego „Na szlaku” tj. 18 i 25 stycznia 2015 r.
Zapraszam do wysłuchania nagrania, zwłaszcza te osoby, które nie miały okazji posłuchać programu na żywo.
Nagraną audycję możecie odtworzyć z poniższego linku:

http://www.radiopik.pl/public/58/69.mp3

lub bezpośrednio ze strony internetowej Polskiego Radia PiK, gdzie możecie też zobaczyć zrobione przeze mnie zdjęcia z indyjskiego Rajasthanu i Gujaratu:

http://www.radiopik.pl/58,69,magdalena-brzezinska-znow-w-indiach

Oczywiście są to moje bardzo subiektywne wrażenia i opinie, jak i cały mój blog 🙂

Thepla – przepis kulinarny

1Goszcząc w stanie Gujarat często serwowano mi chlebek o nazwie thepla. Jest to bardzo charakterystyczna potrawa dla tej części Indii. Może być ona daniem sama w sobie, bądź, co jest bardziej powszechne, dodatkiem do innych dań. Chlebek jadałam często w ulicznych barach, jak i miałam okazję robić go z moją indyjską koleżanką w jej domu. Thepla smaczna i pikantna, a przyrządzanie jej nie jest skomplikowane, stąd postaram się nauczyć Was jak zrobić ją samodzielnie.